Strajk aktorów i scenarzystów przynosi pierwsze żniwa... Czeka nas filmowy kompletny paraliż?

Witam.
Stało się. Przesunięto premierę drugiej części Diuny ze względu na strajk. To samo może czekać kolejne produkcje mające mieć miejsce do końca roku. Analogicznie przesunięto kolejne filmowe starcie Godzilli i King Konga oraz animowanego Władcę Pierścieni. A to zaledwie początek, jeśli strajk się nie zakończy, a na to chwilowo się nie zapowiada.

Nie pracują aktorzy i scenarzyści, zatem właściwie na zachodzie produkcja mainstreamowa kina została totalnie zatrzymana. Producenci kurde kretyni, debile, nie chcą przystać na warunki, które są naprawdę nie wybujałe i prezentują sensowny standard na wzór innych rynków filmowych. Jeszcze samych scenarzystów producenci mogliby przeboleć - choć z wyraźną stratą dla jakości filmów. W czasie/tuż po poprzednim ich strajku wyszło dużo filmów, w czasie pisania których owy strajk się zaczął - przez co chociażby druga część Transformers została amatorsko, na kolanie dopisana sama. Jak to wyszło? Mizernie. Analogicznie gorzej wypadł przez to bondowy Quantum of Solace. Pozostali twórcy sami majstrowali nad doklejeniem tego, co mieli, jeśli chodzi o scenariuszowe zarysy itd i nie radzili sobie z tym dobrze. Nie mniej jednak produkcja filmów nie stawała w miejscu. Teraz jest inaczej i kto wie, być może kinematografię czeka pierwszy w historii wielki zastój, lub amerykę zaleję fala kina zza granicy (bo czymś trzeba luki wypełnić)? Żyjemy w bardzo ciekawych czasach.