RoboCop (1987) - reż. Paul Verhoeven - Orion, M-G-M

avatar

IMG_20231111_152845.jpg

O „Robocopie” Paula Verhoevena z 1987 roku powiedziano i napisano chyba już wszystko. Jest to kultowy film z ery VHS-ów i nie znam nikogo z mojego pokolenia, kto nie słyszałby o „Robocopie”. Dzięki grze „Robocop: Rogue City” od krakowskiego studia Teyon Games odświeźyłem sobie film „Robocop” Paula Verhoevena z 1987 roku, chociaż oglądałem go ze 40 razy, a może i więcej (ostatni raz z rok temu), a sporo scen i tekstów pamiętam do dziś. Tego filmu (chyba raczej) nie trzeba nikomu przedstawiać. Dla takich boomerów jak ja (rocznik 1983) i troszkę starszych jest to kultowy klasyk z przełomu lat 80 i 90 XX wieku, który zyskał popularość w Polsce dzięki pirackim kasetom VHS. O tym filmie dowiedziałem się mniej więcej w 1989 roku jak chodziłem do zerówki i mniej więcej wiedziałem jak wygląda postać Robocopa, dzięki urywkom filmu pokazywanymi w telewizji, zwłaszcza pamiętam charakterystyczny hełm zakrywający pół twarzy i scena wyciągania charakterystycznej Beretty 93R (w filmie znana jako Auto-9). Robocopa ze schowka ukrytego w prawej nodze cyborga. Ale na obejrzenie tego filmu musiałem poczekać jeszcze kilka dobrych lat. Pierwszy raz „Robocopa” zobaczyłem chyba w 1994-1995 roku w wieku 11-12 lat i muszę przyznać, że wtedy zabierałem szczękę z podłogi. Film zrobił na mnie ogromne wrażenie. „Robocop” był chyba jedynym filmem (może poza pornosami), którego rodzice, a zwłaszcza mama, nie pozwolili mi oglądać na kasetach VHS jak byłem dzieciakiem. To dlatego, że „Robocop” jest filmem brutalnym z paroma scenami gore, które zapadają w pamięć, a samo MPAA na początku dało mu kategorię X, przeznaczoną dla filmów pornograficznych i był zbyt hardkorowy nawet na kategorię R. Trzeba przyznać, że w 1987 roku jak wchodził do kin, już wtedy szokował niektórymi (choć nieco skróconymi) scenami. Ale takie filmy jak „Noc żywych trupów” z 1968 i „Dzień żywych trupów” z 1985 George'a Romero; „Terminator” Jamesa Camerona z 1984 roku; „Coś („The Thing”) Johna Carpentera z 1982 roku; „Muchę” Davida Cronnenberga z 1986 roku z Jeffem Goldblumem i Geeną Davis to mogłem obejrzeć, ale „Robocopa” nie. Jakby tego było mało to oglądałem takie filmy jak: „Wygrać ze śmiercią” z 1990 roku ze Stevenem Seagalem; taki włoski horrorek „Graveyard Disturbance” (polski tytuł to chyba „Żywi w krainie cieni”) Lamberto Bavy z 1987 roku; „Łowcę androidów” Ridley'a Scotta z 1982 roku; nawet „Predatora” i „Commando” z Arnoldem Schwarzeneggerem, czy „Szklaną pułapkę” z Brucem Willisem, ale wtedy film ten wydał mi się nudny i chyba w połowie przestałem go oglądać. Dopiero po latach wróciłem do pierwszej „Szklanej pułapki”. Nawet mogłem obejrzeć „Obcego. Ósmego pasażera Nostromo” Ridley'a Scotta z 1979 roku (albo to był ”Obcy 2” Jamesa Camerona z 1986?), ale nie chciałem, bo się bałem tego filmu. Tak czy siak miałem „szlaban” na takie filmy jak „Robocop”. Teraz to się może wydać śmieszne, ale na dzisiejszych nastolatkach taki film raczej nie zrobi większego wrażenia. Miałem też to „szczęście” widzieć wtedy wersję reżyserską „Robocooa”, bo pamiętam dobrze jak robot ED-209 masakrował ciało martwego już Pana Kinney'a, który już leżał martwy i tańczył na makiecie Delta City oraz inżynierów próbujących wyłączyć tego robota na konsolecie, czy scenę z Emilkiem mówiącym: „Hej, Clarence! On jeszcze żyje!”, a z wersji telewizyjnej te kilka sekund zostało wycięte, „Robocopa” oglądałem ze 40 razy jak nie więcej i w sumie mógłbym napisać tę pseudo „recenzję” z pamięci bez odświeżania go. Około 20-15 lat temu kiedy prowadziłem bloga na Filmwebie (Filmweb z lat 2004-2009 to było coś), to wtedy też napisałem „recenzję” „Robocopa”. Szkoda, że w okolicach 2009 roku zamknąłem konto na Filmwebie i nie zrobiłem backupu swoich wypocin (jaki ja byłem głupi). Od dawna nosiłem się z ponownym napisaniem retro „recenzji” „Robocopa”, nawet w cyklu o filmach, które mną wstrząsnęły, bo dla 11-latka, który oglądał ten film pierwszy raz w 1994 roku, to był szok. W 2008 roku magazyn Viva wypuścił kolekcję filmów science-fiction na płytach DVD w ramach cyklu „Nieziemska kolekcja”, w ramach której kupiłem sobie „Robocopa” (jest to wersja reżyserska) i jeszcze kilka innych filmów, w tym „Bliskie spotkania trzeciego stopnia” Stevena Spielberga czy „Muchę” Davida Cronnenberga. Jakby tego było mało kupiłem sobie w serwisie YouTube ten film w wersji cyfrowej (jest to też wersja reżyserska) za absurdalnie niską cenę flaszki wódki. Teraz „Robocop” na YouTube kosztuje chyba 27 złotych. Powiem, że chyba się starzeję. W młodości cieszyłem się, jak główny bohater po kolei eliminuje swoich oprawców. Teraz jak oglądam „Robocopa” to nie ma bata, żeby się nie zakręciła łezka w oku, zwłaszcza pod koniec filmu. Chyba się starzeję i robię się emocjonalny na starość. W dzieciństwie nawet chciałem być takim Robocopem, a teraz ni cholery. Już bym wolał żeby mnie całkowicie wyłączyli/zabili, niż się męczyć w tej puszce.

Od razu zaspoileruję, że dla mnie osobiście, subiektywnie, jest to film 10/10 i jest to jeden z moich ulubionych filmów (pewnie w Top 10 by się znalazł). Przynajmniej raz w roku muszę sobie go obejrzeć. Ale obiektywnie czy film ten zasługuje na ocenę 10/10? Na pewno nie jest to arcydzieło (w pewnym sensie) światowej kinematografii, ale bardzo dobry i solidny film. W ówczas kiedy go kręcili, to był uważany za film klasy B, któremu podczas kręcenia nie wróżono sukcesu komercyjnego i który miewał problemy podczas realizacji, od gorącej (nie od pogody) atmosfery na planie, ciągłymi problemami ze strojem Robocopa, który dotarł na plan z dwutygodniowym poślizgiem poprzez różne zmiany i modyfikacje. Ale niespodziewanie film okazał się hitem, Robocop trafił do popkultury i stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych superbohaterów tuż obok Batmana, Supermana, Spider-Mana. Nie jest to film przełomowy dla historii kina (może poza dwoma scenami), przynajmniej pod względem schematu scenariusza, bo wszystko już było, a niektóre efekty specjalne niestety okrutnie się zestarzały. Chociaż pod względem absurdalnej wręcz brutalności... Niektóre sceny szokują nawet i dzisiaj, a co dopiero 36 lat temu.

MV5BZWVlYzU2ZjQtZmNkMi00OTc3LTkwZmYtZDVjNmY4OWFmZGJlXkEyXkFqcGdeQXVyMTQxNzMzNDI@._V1_.jpg

„Robocop” jest to amerykański film science-fiction w połączeniu z kinem akcji, choć z tym gatunkiem nie jest to oczywista sprawa, o czym napiszę poniżej. Swoją premierę „Robocop” miał 17 lipca 1987 roku. Produkcją filmu zajęła się wytwórnia Orion, ta sama, która trzy lata wcześniej wyprodukowała „Terminatora” z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej, a teraz prawa do filmu ma Metro-Goldwyn-Mayer. Budżet filmu wynosił około 13 milionów dolarów, z czego podobno milion (mówi się, że od pół miliona do miliona) kosztował sam strój Robocopa. Film okazał się sukcesem, ponieważ zarobił około 53 miliony dolarów. W Polsce „Robocop” był znany pod tytułem „Superglina”, a premierę miał dopiero pod koniec 1988 roku. Film był kręcony od sierpnia do listopada 1986 roku, z czego do października 1986 roku w... Dallas (Texas) ale także na terenie opuszczonej fabryki w Pittsburgu. Jeszcze były dokrętki w styczniu 1987 roku w studio w Los Angeles (słynna sekwencja egzekucji głównego bohatera w opuszczonej fabryce). Reżyserem filmu był Holender Paul Verhoeven. Autorami scenariusza byli Edward Neumeier i Michael Miner. Kompozytorem muzyki do filmu był Basil Poledouris, a autorami zdjęć byli Jost Vacano i Sol Negrin. Film w wersji kinowej trwa około 102 minuty, w wersji reżyserskiej jest dłuższy o około minutę. Ze względu na swoją brutalność otrzymał kategorię R czyli dla widzów od 17 lub 18 lat, choć pierwotnie otrzymał kategorię X czyli przeznaczoną dla filmów porno. W wielu krajach film ten był różnie cięty i cenzurowany. O dziwo Polskę (Ludową jeszcze) jakoś ominęła cenzura (dziwnie to brzmi) i pokazywano niepociętą wersję 102 minutową. Czytałem gdzieś, że w którymś kraju (nie pamiętam już teraz w którym) film ten został okrojony do 72 czy 76 minut.

Ciężko jest zakwalifikować ten film do jednego gatunku. Jest to połączenie filmu science-fiction, przede wszystkim filmu akcji, thrillera, dramatu, komedii i satyry na ówczesną rzeczywistość. Przede wszystkim „Robocop” jest kinem zemsty, a nawet bym powiedział, że jest westernem z lat 40 XX wieku przeniesionym do czasów współczesnych. Pierwszymi moimi skojarzeniami jakie mi przyszły na myśl, kiedy pierwszy raz oglądałem „Robocopa”, to były filmy: „Wygrać ze śmiercią” z 1990 roku ze Stevenem Seagalem i „Źyczenie śmierci” z 1974 roku z Charlesem Bronsonem.

Pomimo, że „Robocop” jest groteską i satyrą na ówczesne USA, do tego opowiedzianą przez europejskiego reżysera, to MPAA początkowo przyznało filmowi kategorię X, czyli przeznaczoną dla filmów pornograficznych. Pewnie przez kobiece piersi, które widać na początku filmu w policyjnej szatni. Pierwotnie Paul Verhoeven liczył na kategorię R, czyli dla widzów od 17 czy 18 lat, a tu zonk. Żeby przyznali kategorię R, Paul Verhoeven musiał dokonać aż 13 zmian. Skrócono oczywiście scenę robienia marmolady z Pana Kinney'a przez EDa-209 w sali konferencyjnej OCP, czy też sekwencję brutalnego morderstwa Alexa Murphy'ego. Wycięto chociażby scenę odstrzelenia ramienia Murphy'ego i tekstu Emila Antonovsky'ego: „Hej Clarence, on nadal żyje!” Obawiano się jak film zostanie przyjęty przez społeczeństwo a zwłaszcza przez pracowników Policji. Dlatego też zorganizowano przedpremierowy pokaz tego filmu tylko dla funkcjonariuszy Policji i o dziwo... został bardzo dobrze przyjęty. Podobno przy scenie kiedy Robocop przerzuca Clarence'a Boddickera w fabryce narkotyków przez szklane szyby, publiczność biła gromkie brawa.

Film zdobył jednego Oscara w kategorii Najlepszy montaż dźwięku, ale był nominowany w sumie w trzech kategoriach. Oprócz tego był nominowany do Oscara w kategoriach Najlepszy dźwięk (tu też mógłby wygrać) i Najlepszy montaż. Film zdobył także 5 Saturnów w kategoriach: Najlepszy film science-fiction, Najlepszy reżyser, Najlepsza charakteryzacja, Najlepsze efekty specjalne i Najlepszy scenariusz. Pamiętam, że Nancy Allen zdobyła jakąś nagrodę (chyba BAFTA) za rolę Anne Lewis.


Fabuła

Towarzyszu Marfow! To Wy!

MV5BMTc1MDQ4MTkyMV5BMl5BanBnXkFtZTcwMTQwODU2NA@@._V1_.jpg

Uwaga będą spoilery. Jeśli ktoś przez ostatnie 36 lat siedział pod kamieniem i nie widział ”Robocopa”, to ma pecha, albo niech nadrabia czym prędzej.

Akcja filmu „Robocop” rozgrywa się w niedalekiej przyszłości (od roku 1987) w mieście Detroit w stanie Michigan. Rok akcji filmu nie jest znany, ale gdzieś czytałem, że miał rozgrywać się na przełomie lat 30 i 40 XXI wieku, czytałem różne teorie, że to był chyba 2028 lub 2043 rok , jak dobrze pamiętam. Nie wiem czy to jest prawda. Detroit jest miastem upadłym (jak ładnie to przewidzieli), w którym panuje bieda, co powoduje wzrost przestępczości. Policja nie daje sobie rady z przestępczością, ginie wielu policjantów na służbie, a sama policja zaczyna mówić o rozpoczęciu strajku. Panuje taki dystopijny świat, który był bardzo modny w filmach science-fiction z lat 80 i wczesnych 90. Równocześnie rządząca miastem korporacja OCP (Omni Consumer Products) planuje zbudowanie na ruinach startego Detroit utopijne miasto Delta City, które ma być wolnego od raka (jak to mówi „Old Man” prezes OCP) trawiącego stare Detroit. Oprócz tego chcą jeszcze sprywatyzować policję, ale nie tylko ją, co funkcjonariuszom się nie podoba. Ale żeby rozpocząć budowę nowego miasta, korporacja musi pozbyć się przestępczości z ulic startego Detroit, dlatego chcą wprowadzić na ulice miasta policyjne roboty. Projektem tym kieruje wiceprezydent OCP niejaki Dick Jones (w tej roli charakterystyczny aktor i piosenkarz Ronny Cox znany choćby z serii "Gliniarz z Beverly Hills"). Niestety podczas prezentacji prototypowego robota EDa-209 dochodzi do wypadku (jedna z najkrwawszych i ikonicznych scen w filmie i pewnie w kinie lat 80) i szef OCP nie daje zgody na produkcję seryjną robota. Ale młody dyrektor OCP Rob Morton (w tej roli Miguel Ferrer) przedstawia pomysł żeby zrobić cyborga z ciała niedawno zabitego policjanta w ciągu 90 dni, tylko muszą znaleźć odpowiedniego „ochotnika”. Szef OCP daje zielone światło.

Ochotnik się znalazł

robocop-4.png

W tym momencie na komisariat Metro West przychodzi policjant Alex J. Murphy (w tej roli Peter Weller), który został przeniesiony z innego komisariatu. I chyba nietrudno się domyślić, że on będzie tym „ochotnikiem”. Szef posterunku sierżant Reed (w tej roli Robert DoQui) poznaje Murphy'ego z jego nową partnerką Anne Lewis (w tej roli Nancy Allen) i wyruszają w miasto. Niestety już podczas pierwszej interwencji Alex Murphy ginie (co za przypadek).

Ach ten niedobry Red Foreman

RoboCop.jpeg

Zaczynają ścigać gang pod przywództwem niejakiego Clarence'a Boddickera (w tej roli Kurtwood Smith, aktor znany choćby z roli Reda Foremana w serialu „Róźowe lata 70”), którzy po nieudanym skoku na bank uciekają do opuszczonej fabryki. Tam Murphy zabija jednego z członków gangu Douggy'ego( w tej roli Neil Summers), ale chwilę później zostaje otoczony przez resztę złoli: Emila Antonowskiego (w tej roli Paul McCrane znany choćby z serialu "Ostry dyżur"), Leon Nash (zagrany przez Ray'a Wise'a) Stephena Minha (w tej roli Calvin Jung) i Joe Cox (którego zagrał Jesse Goins). Był jeszcze z nimi jeden członek gangu "latający" Bobby (w tej roli Fred Hice), ale podczas pościgu musiał wylecieć... dosłownie. Tutaj dochodzi do drugiej brutalniej i ikonicznej sekwencji w filmie, jak znęcają się strzelając z shotgunów i zabijają Murphy'ego. I tutaj po pierwszych 20 minutach filmu mógłby nastąpić koniec. Ale nie. Nie dadzą człowiekowi w spokoju umrzeć i zmuszają go do roboty nawet po śmierci. OCP przenosi mózg, móżdżek, twarz i chyba część układu trawiennego (bo żywi się papką dla niemowląt) Murphy'ego do metalowej puszki. Wskrzeszają go i robią z niego cyborga, tytułowego „Robocopa” (a dokładniej OCP Crime Prevention Unit 001), który na początku jest bezduszną i posłuszną maszyną wobec OCP i nieźle sobie radzi z przestępczością w mieście. Ale, ale, ale... Niestety z biegiem czasu Robocopa podczas odpoczynku po służbie zaczynają dręczyć koszmary senne, zaczyna miewać flashbacki ze sceny śmierci Murphy’ego, ale także z poprzedniego wcielenia. Jak to się mówi, czynnik ludzki nawalił, choć podobno wymazali mu pamięć. Powoli Robocop (a może Murphy uwięziony w metalowej puszce) zaczyna odzyskiwać pamięć, świadomość i swoje... człowieczeństwo? W połowie filmu jest kilka kulminacyjnych scen, w których Robocop ma chwile zawahania. Pierwszą jest scena jak po koszmarnym śnie Robocop wstaje i wychodzi. Wtedy na policyjnym korytarzu mija go Anne Lewis i mówi mu jedną z najbardziej znanych kwestii w tym filmie „Murphy to ty”.

Znam Cię. Ty nie żyjesz! Zabiliśmy Cię!

Paul-Mccrane.jpg

Następnie mamy scenę z Emilem Antonowskim robiącym napad z pistoletem maszynowym MAC-10 w ręku na stację benzynową. Robocop go nakrywa na gorącym uczynku, ale Emil dzięki najsłynniejszemu one-linerowi rozpoznaje w Robocopie gościa, którego zabili kilka miesięcy wcześniej w opuszczonej fabryce. Dobrą pamięć ma skubany. Robocop ma znowu chwilę zwątpienia i nagrywa wszystko co mówi bandyta. Emil strzela do Robocopa i uciekając na motocyklu wysadza stację benzynową w powietrze, ale naszemu supergliniarzowi udaje się go dopaść. Następnie mamy scenę w bazie danych komisariatu policji, gdzie Robocop uploaduje zdjęcie Emila, identyfikuje twarz i dzięki temu zdobywa dane pozostałych swoich oprawców. Jakby tego było mało w tle słyszymy szept Anne Lewis mówiący kilka razy „Murphy to ty”, a w tle przygrywa taki złowieszczy podkład elektronicznej muzyki. Wtedy Robocop szuka danych Murphy'ego i dowiaduje się kim był wcześniej. Następnie odwiedza swój dawny dom i ma tutaj flashbacki z poprzedniego wcielenia. Tutaj mamy pierwszy raz upust ludzkich emocji.

Ale się wkurzył

robocop1_1637856899.jpg

Robocop jest wściekły, rozwala ekran komputera, automatu do sprzedaży nieruchomości. W tym momencie nietrudno się domyślić w jakim kierunku pójdzie ten film. Robocop postanawia się zemścić na swoich oprawcach. Niestety metalowa puszka, w której uwięziony jest umysł Murphy'ego i oprogramowanie wgrane przez OCP (trzy dyrektywy i czwarta ukryta) nie pozwalają mu (na początku) dokonać krwawej vendetty na swoich oprawcach.

- Ładnie strzelasz synu, jak się nazywasz?
- Ch.. Cię to obchodzi. Murphy.

robocop19.jpg


Problematyka filmu

2cc6woqfm6461.jpg

„Robocop” jest dystopijną wizją przyszłości Stanów Zjednoczonych Ameryki przesuniętej o 50 lat do przodu. Detroit, kiedyś industrialne miasto, znane przede wszystkim z fabryk samochodów, jest w sumie upadłym miastem. Pamiętam, że w jednej z następnych części (których nie uznaję), ogłoszono bankructwo Detroit. Nie wiem jakie problemy miało to miasto w latach 80 i na początku lat 90, czy dało się to wyczuć, ale w pewnym sensie „Robocop” przewidział przyszłość. Parę lat temu miasto to ogłosiło bankructwo, ale szczerze mówiąc to nie wiem jak ono teraz prosperuje. Słyszałem, że ludzie podobno tam wracają. Detroit jest pokazane tutaj jako siedlisko zła, biedy, korupcji, rozboju, morderstw, handlu narkotykami, prostytucją i chyba wszystkich możliwych przestępstw. Ludzie z biedy i brak perspektyw na przyszłość wyszli na ulice i przeszli na kryminalną ścieżkę. Policja robi co może żeby wyplewić to całe zło, ale nie dają rady. Policjanci boją się o swoje życie, o swoje rodziny i o to, że jak przychodząc rano do pracy, czy dotrwają do końca służby. A po powstaniu Robocopa boją się o swoje miejsce pracy, żeby ich nie zastąpiły maszyny. Takim przykładem jest tytułowy bohater filmu, który przeniesiony z bardziej spokojnego rewiru, zostaje brutalnie zamordowany już podczas pierwszej interwencji. Właśnie dlatego policjanci są na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego i otwarcie grożą strajkiem. Jednym z ostatnich bastionów starej służby w policji jest wiecznie pozytywny sierżant Reed, który przeciwstawia się próbom strajku. Nie jest to miła postać, ale ją lubię. Do tego policjanci nienawidzą korporacji Omni Consumer Products (OCP), która w tym filmie jest jednym z antagonistów. Na przykładzie tej korporacji pokazano w krzywym zwierciadle korporacjonizm, zgniły kapitalizm, wyścig korposzczurów o władzę, chciwość i pazerność na pieniądze i władzę. Ta korporacja chce wejść butami w wiele aspektów życia i nimi kontrolować. Między innymi chcą sprywatyzować i sobie podporządkować policję, służbę zdrowia, chcą mieć wpływy w armii USA. Przykładem jest zły do bólu wiceprezes Dick Jones, który chce aby ED-209 był wykorzystywany nie tylko do walki z przestępczością w warunkach miejskich, ale także na wojskowym polu bitwy. Sam pod koniec filmu mówi, że armia to oni (OCP). Z jednej strony OCP chce zlikwidować przestępczość z miasta, ale po cichu współpracują z bandytami. Przykładem jest wiceprezydent OCP Dick Jones, którego cynglem jest... zabójca Alexa Murphy'ego, Clarence Boddicker... co za przypadek. Kolejnym przykładem tego, że OCP to jest zła korporacja, jest to, że chcą zburzyć stare Detroit, a na jego miejscu chcą postawić utopijne miasto Delta City wolne od przemocy i kryminalistów. Tylko, że samo miasto się nie wybuduje. Ktoś musi to zrobić. Nie wiem jakie plany ma OCP wobec mieszkańców starego Detroit, ale chyba nie posuną się do metod z lat 1942-1945 w Europie, chociaż kto wie. Na pewno OCP nie jest organizacją charytatywną i na pewno nie dadzą mieszkań najbiedniejszym, a na pewno nie za darmo. Tutaj rysuje się dystopijny podział społeczeństwa na biedniejszych i tych bogatych, uprzywilejowanych, którzy ogradzają się murem. Wizerunek OCP także jest pokazanym w krzywym zwierciadle obrazem zgniłego kapitalizmu, pazernej na kasę chciwej korporacji nastawionej tylko na zysk, co też pokazuje druga część filmu. W grze „Robocop: Rogue City” dodano jeszcze bardziej tej groteskowości dzięki komunikatom głosowym czy też wiadomościom, które możemy przeczytać, na przykład że posiadacze srebrnych kart stracą wejście do firmowej siłowni, co też jest nawiązaniem do filmu i scenki ze złotymi kartami dającymi wejście do... kibla. I właśnie w tym kiblu pokazana jest walka o władzę pomiędzy ”starym” Dickiem Jonesem a „mlodym” Bobem Mortonem. Jak sam Miguel Ferrer ( aktor grający Boba Mortona) wspominał, że jego postać pierwotnie miała być czarnym charakterem, ale publiczność go polubiła. Choć ta postać miejscami bywa odrażająca, to też nie odbieram twórcy tytułowego Robocopa jako stuprocentowego złola, choć miejscami bywa dupkiem.

Zadałeś nie z tym gościem gówniarzu

Bob_Morton_and_Dick_Jones.jpg

W groteskowy sposób przedstawiono Prezesa OCP, którego zagrał irlandzki aktor Dan O'Herlihy. W filmie nieznane jest jego prawdziwe nazwisko, wiec wszyscy go nazywają „Old Man” (w Polsce był różnie tłumaczony: staruszek, starzec, papcio), co też jest groteskowe. Nawet w grze „Robocop: Rogue City” nazywanie go „Old Man” , nawet we wiadomościach, przekracza granice absurdu. W filmie, a zwłaszcza w pierwszej części, przedstawiony jest jako taki dobry papcio, albo dobry wujek, idealista, który chce dobrze dla miasta, ale chyba nie wie, co robią na boku jego zastępcy. Ale w drugiej części filmu nie jest pokazany z dobrej strony, jak widać on też ma sporo za uszami. Na szczęście jego wątek bardziej rozwija gra „Robocop: Rogue City” i nawet możemy się więcej dowiedzieć o jego dzieciństwie i młodości.

On się boi ... Ta scena jest genialna

RoboCop_eye.jpg

Drugą sprawą film dotyka dramat człowieka, który zostaje brutalnie zamordowany i jakimś cudem zostaje przywrócony do życia przez chciwą korporację i użyty jako narzędzie do walki z przestępczością, jako produkt. Jedynym minusem tej maszyny jest to, że ma ludzki mózg w środku. Mimo, że wyczyścili jego pamięć, to z biegiem czasu zaczynają powracać wspomnienia z poprzedniego życia. Od premiery „Robocopa” minęło prawie 37 lat i mimo, że to jest film science-fiction, to na szczęście wskrzeszanie martwych ludzi i połączenie genetyki z cybernetyką nadal jest w sferze fiction. Mam nadzieję, że na długo pozostanie. Film stawia pytanie ile człowieka zostało w Robocopie. Czy Robocop to inteligentna maszyna, która myśli, że jest człowiekiem. Czy rzeczywiście jakaś część osobowości Alexa Murphy'ego zaczęła przejmować kontrolę nad ciałem Robocopa. Na te pytania próbują odpowiedzieć następne części filmu, które są niestety słabsze od pierwszej części, a także gra „Robocop: Rogue City” podczas sesji terapeutycznych z panią psycholog. W drugiej części filmu jest poruszająca scena jak Robocop bez tego hełmu na twarzy spotyka się ze swoją byłą żoną i chyba specjalnie ją okłamuje, że jest tylko maszyną i udaje, że jej nie zna. Ale widać, że po spotkaniu z nią targają nim emocje. Widzi ją przez okno płaczącą wsiadajacą do samochodu, a nim targają emocje. Tylko czekałem jak w złości rozbije to okno. A na końcu filmu Murphy mówi takie słowa, że „Jeteśmy tylko ludźmi”. W innych produkcjach z tej serii, których nie uznaję za kanoniczne, są też pokazane sceny jak Robocop... płacze, albo odwiedza grób Alexa Murphy'ego, a potem z nerwów go przebija dłonią, tak jak ten ekran w pierwszym filmie. Ale najbardziej podoba mi się scena konfrontacji z EDem-209 po nieudanej próbie aresztowania Dicka Jonesa (słynna ukryta dyrektywa 4 zakazująca aresztowanie wyższego kierownictwa OCP), kiedy Edek uszkadza częściowo pancerz „Murpha” oraz hełm i spod rozbitego wizjera tego hełmu widać ludzkie oko. Ta scenka choć krótka, jest genialna. Zagrać ją ustami i jednym okiem. I widać po tym, że Robocop się boi, ale w końcu postanawia odpuścić walkę i się wycofać. Taka króciutka scenka, ale jest bardzo mocna. Ale wtedy jeszcze nie wiemy jak wygląda cała twarz Murphy'ego. Jedynie mamy nadzieję, że jeszcze coś ludzkiego tam pozostało. Ogólnie szacunek dla Petera Wellera za to, że przez większość filmu musiał grać emocje tylko odsłoniętymi ustami.

Oto poranne wiadomości
Kasia Kowalska przegrała w kości

Mediabreak (1).jpg

Oprócz tego, że film porusza poważne problemy, to równocześnie ma on elementy komediowe. Film jest satyrą przerysowaną do granic absurdu, zwłaszcza w kwestii przemocy. Co też było wizytówką filmów Paula Verhoevena. Film otwiera sekwencja wiadomości telewizyjnych „Mediabreak” emitowanych na Kanale 9, które prowadzą Kasey Wong (którego zagrał Mario Machado) i Jess Perkins (którą zagrała Leeza Gibbons) i to słynne hasło „Dajcie nam 3 minuty, a damy Wam cały świat". Także od sekwencji tych wiadomości rozpoczyna się gra „Robocop: Rogue City". Swego rodzaju satyrą są te wiadomości, bo opowiadają o różnych nieszczęściach i katastrofach z taką ironią i łatwością, a prowadzący przedstawia je z takim uśmiechem na twarzy. Na przykład o incydencie nuklearnym w Pretorii (RPA); o wizycie Prezydenta USA na stację kosmiczną ale wysiadł tam system sztucznej grawitacji i wszyscy fruwali w stanie nieważkości; o 29 zabitych i rannych policjantach w Detroit i ironiczne życzenia powrotu do zdrowia; wojna domowa w Meksyku a dokładniej w Acapulco; wypadek z satelitą na orbicie, który przypadkowo wystrzelił w Ziemię i zabił wielu ludzi; w drugiej części filmu wprowadzenie robotów ED-209 na ulice pięciu amerykańskich miast i ich awaryjność; czy wypadek elektrowni atomowej w Amazonii (czyżby aluzja do Czarnobyla?). To samo było w grze „Robocop: Rogue City ", gdzie rzekomo amerykański atomowy okręt podwodny odnalazł się po 3 latach na Morzu Bałtyckim i omyłkowo zaatakował rezerwat w Laponii. Te wiadomości czasem dochodzą do granic absurdu, ale blok reklamowy wyświetlany podczas „Mediabreak” to też jest taka groteska i satyra. Jedna reklama tyczy się oddania swojego zdrowia korporacjom farmaceutycznym, inna reklama przedstawia fikcyjną grę planszową z wojną atomową w tle, a ostatnia przedstawia fikcyjny samochód SUX 6000, który pali absurdalne ilości paliwa na 100 km. W drugiej części mamy środek Sunblock 5000 w sam raz na klimat Kalifornii, gdzie przebywanie na Słońcu przez pół minuty jest groźne, a w tle pisze komunikat, że częste używanie grozi rakiem skóry. Czy reklama systemu alarmowego do samochodów firmy MagnaVolt, polegający na montażu krzesła elektrycznego w samochodzie na fotelu kierowcy. Swoją drogą siedzibę firmy MagnaVolt możemy zobaczyć w grze „Robocop: Rogue City” stojąc w dokach.

I'd buy that for a dollar!
Tak, ten mem pochodzi z tego filmu

Bixby_Snyder (1).jpg

Swego rodzaju memem w filmie jest groteskowa postać niejakiego Bixby'ego Snydera (którego zagrał S.D. Nemeth), który jest gwiazdorem fikcyjnego serialu komediowego „It's Not My Problem!”, który był chętnie oglądany przez mieszkańców starego Detroit. Bixby Snyder słynął z kwestii „I'd buy that for a dollar!” . Oczywiście ten mem z Bixbym przedarł się do popkultury i także dzisiaj służy jako mem. Osobiście nie wiem co tak śmieszyło ludzi w tym filmie. Mnie to akurat nie śmieszy. Taki starszejący się pijany oblech w okularach obracający się w towarzystwie dwóch cycatych blondyn. Nie wiem czy to nie jest satyra na konsumpcjonizm i amerykański styl życia i częściowo nie na politykę wewnętrzną prezydentury Ronalda Reagana. Nie interesuję się tym okresem w historii USA, nie znam ówczesnych realiów oprócz polityki zagranicznej USA w tamtym czasie, zwłaszcza wobec ZSRR. Jeśli się przypatrzeć w filmie cenom artykułów, to są one groteskowe i horrendalne, nawet jak na dzisiejsze czasy. A to, że Bixby kupił/kupi coś za dolara, to już samo w sobie jest groteską. Wiem, że we wczesnej wersji scenariusza Bixby miał być wylany z serialu za molestowanie seksualne i miały o tym powiadomić wiadomości Kanału 9, ale nie wiem czy tą scenę nakręcili. Teraz gość byłby scancelowany.


Kulisy powstawania filmu

Paul McCrane aż się rozpływa

1_ceb6c5bc229d4ce549b8efaa418832d5.jpg

„Robocop” powstawał w bólach. Jak pisałem wcześniej, podczas realizacji filmu nie obyło się bez problemów i nerwowej atmosfery na planie. Mało brakowało, że cały projekt mógł zostać anulowany, ale na szczęście do tego nie doszło. Między Paulem Verhoevenem a Peterem Wellerem dochodziło do starć i podobno było blisko rezygnacji Petera Wellera z tej roli. Na ten wypadek rezerwowym aktorem był znany z „Terminatora” i „Obcego 2” Lance Henriksen, który pierwotnie miał zagrać Terminatora, ale wygryzł go taki jeden austriacki kulturysta Arnold Schwarzenegger, który miał pierwotnie zagrać Kyle'a Reese'a.

Lance Henriksen (Terminator 1984)

images (13).jpeg

Ale że kostium stworzono specjalnie pod konkretnego aktora, starano się aby Peter Weller nie rezygnował, bo pewnie by to opóźniło produkcję filmu, w najlepszym wypadku. Podobno charakteryzator Rob Bottin był tak skonfrontowany z reżyserem, że w ogóle się nie odzywał do Paula Verhoevena.

Inspiracją dla scenarzysty filmu Edwarda Neumeiera do napisania „Robocopa” był „Łowca androidów” Ridley'a Scotta, na którego planie pracował. Lecz z tą zmianą, że to nie policjant będzie ścigał androidy, a sam będzie androidem czy cyborgiem. Michael Miner miał podobny pomysł o rannym policjancie, który dostaje cybernetyczne części i obaj panowie zrządzeniem losu się spotkali, połączyli siły i w taki sposób powstał scenariusz do „Robocopa”. Jeden z panów miał bardziej poważne podejście do tematu, drugi zaś bardziej satyryczne, ale udało się to scalić w jednym scenariuszu, dzięki temu „Robocop” jest poważny, a miejscami przerysowany do granic absurdu. Korzystne zrządzenie losu sprawiło, że film dostał zielone światło dla realizacji. Podobno scenarzyści czekając na lotnisku spotkali producenta filmowego (najprawdopodobniej z Oriona) i opowiadali mu swój pomysł na film. Inspiracjami do napisania scenariusza „Robocopa” były między innymi komiksy o superbohaterach, głównie „Sędzia Dredd”, film „Metropolis” Fritza Langa z 1927 roku oraz filmy science-fiction o robotach z lat 50 XX wieku z filmem „Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia” z 1951 roku. W wyglądzie głównego bohatera, ale także w osobie antagonisty robota ED-209 szukano w japońskich mangach i anime. Stąd też taki futurystyczny wygląd zbroi tytułowego bohatera, a zwłaszcza hełmu. Nad strojem Robocopa pracowano ponad 8 miesięcy, ponieważ wprowadzano do niego wiele poprawek, gdyż nie podobały się one Paulowi Verhoevenowi. A podobno do filmu trafił pierwszy projekt i tak strój ten przybył na plan z około dwutygodniowym poślizgiem. Dodatkowo strój ten na początku sprawiał sporo problemów Peterowi Wellerowi, choć długo się przygotowywał do tej roli. W stroju tym było bardzo gorąco, pomimo systemu chłodzenia. O długim procesie zakładania go na aktora nie wspominam. Gdy strój Robocopa przybył na plan, musiano przerwać zdjęcia na dwa dni, żeby aktor się w nim „zaaklimatyzował”. Podobno Peter Weller nie mieścił się w tym stroju w samochodzie policyjnym i w tych scenach podobno miał tylko założoną górę, a na dole miał podobno tylko slipy. Pewnie stąd ta słynna scena stawiania nogi podczas wychodzenia z samochodu, czy też ta poza z plakatu i zasłonięcie dolnej części ciała „Robo” przez drzwi. Podobno podczas kręcenia słynnej sceny w dyskotece kiedy Robocop aresztuje Nasha, Peter Weller podobno złamał nogę podczas schodzenia ze schodów, co też wpłynęło na kalendarz produkcji. Sporo problemu przysporzyły rękawice Robocopa, które były zrobione z jakiejś pianki. Scena, w której Robocop łapie kluczyki od samochodu rzucone przez sierżanta Reeda powtarzano podobno... 50 razy (prawie jak Stanley Kubrick), ponieważ kluczyki odbijały się od rękawicy. Podobno stracili pół dnia na nakręcenie tej scenki. Jak już jesteśmy jeszcze przy kostiumie Supergliny, to trzeba przyznać, że rękawica z wysuwanym szpikulcem będącym dziadkiem dzisiejszych portów USB oraz udo Robocopa, gdzie trzyma swoją Berettę Auto-9, nie były częścią kostiumu. Były osobnymi częściami. Teraz dzięki CGI można pokazać całą postać Robocopa z otwierającym się schowkiem w nodze. Wtedy było to jeszcze niemożliwe. W scenie kiedy Robocop wbija szpikulec Boddickerowi w tętnicę szyjną, pod spodem tę rękawicę trzymał członek ekipy, ale oczywiście kadr tego nie wychwycił. Swoją drogą to Kurtwood Smith miał tam umieszczaną żyłkę, która pompowała krew udając krwotok tętniczy i którą musiał trzymać ręką, stąd też dramatyzm jego śmierci.

To chyba już jest z planu części drugiej

peter-weller-on-the-set-of-robocop-1987-v0-h7mro9pc0bmb1.png

Sam scenariusz filmu nie miał na początku łatwej drogi. Wędrował od reżysera do reżysera, ale nic z tego nie wychodziło. Nikt nie chciał wziąć tego filmu. Sam Paul Verhoeven dwukrotnie odrzucał scenariusz „Robocopa” nie czytając go dokładnie i wyrzucając go do kosza, argumentując, że nie widzi potencjału w tej historii. Dopiero dzięki żonie Paula Verhoevena, która przeczytała scenariusz i widziała w nim potencjał i coś więcej niż głupi film science-fiction, namówiła męża na wyreźyserowanie tego dzieła. Paul Verhoeven był holenderskim reżyserem, który w latach 70 wyrobił sobie renomę w holenderskim kinie, ale sobie nagrabił i chciał pojechać do Ameryki i podbić Hollywood. I, o ironio, taką przepustką okazał się „Robocop”. W 1985 roku także dla wytwórni Orion wyreżyserował film „Ciało i krew” z Rutgerem Hauerem, ale film okazał się straszną klapą finansową. Na 6,5 miliona budżetu, film zarobił zaledwie... 100 tysięcy dolarów. Z „Robocopem” było wręcz przeciwnie i stał się przepustką do hollywoodzkiej kariery Paula Verhoevena. Jak później pamiętamy wyreżyserował w 1990 roku „Pamięć absolutną” z Arnoldem Schwarzeneggerem. Podobno przez ten film nie mógł wyreżyserować sequela „Robocopa” , gdyż podobno miał propozycję, ale musiał ją odrzucić na rzecz „Pamięci absolutnej”, a podejrzewam żeby przyjął pracę nad sequelem „Robocopa”. Ostatecznie „Robocopa 2” wyreżyserował Irvin Kershner, czyli gość od mojej ulubionej części „Gwiezdnych Wojen” czyli „Imperium kontratakuje” z 1980 roku. Następnie Paul Verhoeven wyreżyserował takie filmy jak: „Nagi instynkt” z Sharon Stone z 1992 roku, mniej udane „Showgirls” z 1995 roku, by w roku 1997 powrócić z kolejnym filmem science-fiction „Starship Troopers”. Można powiedzieć, że „Robocop” był drugim hollywoodzkim filmem Paula Verhoevena, ale za to jego pierwszym filmem science-fiction. Głównie wcześniej Paul Verhoeven specjalizował się w dramatach. A jego filmy odznaczały się ogromną brutalnością, czasami wręcz zahaczającą o granice absurdu i absurdalnego wręcz humoru.

Myślisz, że jestem miłym facetem? Gliny nie lubią mnie, więc ja nie lubię glin

MurphyClarence20RWYR.jpg

Poszukiwania aktora do tytułowej roli były długie i żmudne. Początkowo chciano aby tytułowego superglinę zagrał między innymi Michael Ironside (znany z filmu „Skanerzy” z 1981, czy jako główny antagonista z „Pamięci absolutnej”), nawet Arnold Schwarzenegger czy Rutger Hauer. Od razu Ironside'a i Hauera wykluczono, gdyż byli za duzi na kostium Robocopa. O Schwarzeneggerze już nawet nie wspominam. Potrzebowali niskiego i szczupłego aktora. Ktoś w filmie "The Adventures of Buckaroo Banzai" z 1984 roku wypatrzył aktora, który nazywał się Peter Weller. Twórcom filmu wydał się idealny do roli supergliny. Aktor przyjął rolę i zaczął profesjonalnie przygotowywać się do roli supergliny trenując choreografię jak się poruszać w tym kostiumie. Dopiero przybycie kostiumu na plan wszystko zweryfikowało. Podobno w pierwszej wersji scenariusza głowy bohater miał mieć na imię Robert, ale twórcy w obawie przed szyderstwami ze strony publiczności, że będą bohatera nazywać BoboCop, zmienili jego imię na Alex.

Przełomowa scena w filmie
Murphy to Ty! Nie pamiętasz mnie?

maxresdefault (7).jpg

Do roli partnerki Robocopa na początku była przymierzana aktorka Stephanie Zimbalist, ale ze względu na inne zobowiązania (serial "Detektyw Remington Steele" z Piercem Brosnanem) chciała zagrać w „Robocopie”, ale musiała odrzucić tę rolę. Tam była chyba taka sytuacja, że chcieli scancelować kręcenie „Detektywa Remingtona Steele'a” w 1986 roku, ale nagle producentom coś się odwiedziło i postanowili kontynuować serial. Drugim wyborem była aktorka Nancy Allen znana między innymi z horroru „Carrie” i z nieudanego związku z reżyserem Brianem De Palmą, która ostatecznie zagrała tę postać. Peter Weller podczas kręcenia filmu stosował tak zwaną metodę Stanisławskiego, która polegała na tym, że aktor stawał się postacią, którą odgrywał. Jak wspominał Miguel Ferrer, Peter Weller nie reagował na wołanie go po imieniu i chciał żeby go nazywać tak jak nazywa się w filmie (Robo albo Murphy), co też było powodem wielu śmiesznych sytuacji na planie. Jedni aktorzy z niego szydzili, inni wręcz olewali. Aż w końcu sam Peter Weller się poddał i odszedł od tego.

Naprawdę współczuję

lwjmj30mh9b91.jpg

Jak też pisałem wcześniej, film był kręcony późnym latem i wczesną jesienią 1986 roku, a dokładniej od sierpnia do listopada 1986 roku. Do października kręcono w... Dallas (stan Texas). Wtedy lato było gorące i praca Petera Wellera w tym kostiumie była ciężka. Nie dość, że w części pierwszej charakteryzacja i ubiór Petera Wellera w ten kostium trwały około... 10 godzin (współczuję), ale podobno przy drugiej części uproszczono to do godziny, to jeszcze aktor po dniu zdjęciowym tracił około 1-2 kg w tej puszce, choć miała system chłodzenia. Ale filmowcy zapomnieli o najbardziej ikonicznej sekwencji w filmie, czyli śmierci głównego bohatera, więc trzeba było zrobić dokrętki. A trzeba przyznać, że harmonogram zdjęć i budżet filmu i tak został już przekroczony przez Paula Verhoevena. W końcu dostali od Oriona, który był zadowolony z nakręconego materiału i dostali zielone światło i nieco ponad pół miliona dolarów na dokrętki. Pod koniec stycznia 1987 roku ekipa filmowa znów zebrała, ale tym razem w studio w Los Angeles i dokręcili ikoniczną sekwencję egzekucji Alexa Murphy'ego dokonaną przez gang Clarence'a Boddickera. Trzeba przyznać, że w tej scenie oprócz Petera Wellera zagrała animatroniczna kukła podobna do tej z pierwszego „Terminatora”. Czasami aż trudno odróżnić prawdziwego Petera Wellera od kukły. W scenie odstrzeliwywania dłoni Murphy'ego widać, że to jest kukła. I później wykorzystano kukłę z charakterystycznym grymasem na twarzy oraz w ostatecznej scenie jak Clarence Boddicker strzela Murphy'emu w czoło.

Sayonara Robocop!

MV5BNDQ5ZDJmZDMtZGEwYi00Nzc4LTgxOWUtYjM5YmIyOWVhYTZiXkEyXkFqcGdeQXVyMTM3NzI3NjQ@._V1_.jpg

Kilka scen w filmie powstało spontanicznie. Jak wspominał Kurtwood Smith jego pierwszą kręconą sceną była ta, kiedy Robocop przyprowadza Boddickera na posterunek policji. Wtedy Kurtwood Smith dał pomysł żeby nakręcić jeszcze jednego dubla, kiedy pluje krwią na dokumenty leżące na biurku. Pomysł spodobał się Paulowi Verhoevenowi i tak scena ta trafiła do filmu. Scena ta pokazuje jakim dupkiem był Clarence Boddicker. O scenie zagranej ze swoją żoną, która zagrała sekretarkę Dicka Jonesa, kiedy przykleja gumę do żucia na tabliczkę z jej nazwiskiem, już nie wspominam. Innym przykładem jest scena konfrontacji Dicka Jonesa z Bobem Mortonem w toalecie OCP. Wtedy Ronny Cox zaproponował żeby złapać za włosy Miguela Ferrera i Paulowi Verhoevenowi też to się spodobało.

Źywy lub martwy idziesz ze mną

robocop-1987-review-35-years-later-2.jpg

Jedynym z najbardziej rozpoznawalnych elementów filmu jest charakterystyczny muzyczny motyw przewodni, skomponowany przez Basila Poledourisa i wykonany przez Sinfonia of London. Motyw ten także pojawia się w grze „Robocop: Rogue City” z 2023 roku. Basil Poledouris był kompozytorem, który napisał muzykę do takich filmów jak: dwie części „Conana” z Arnoldem Schwarzeneggerem, oczywiście „Robocop”, „Żelazny orzeł” z 1986 roku, debiutu Verhoevena w USA „Ciało i krew”, „Polowanie na Czerwony Październik”, „Hot Shots 2”, „Uwolnić orkę”, „Robocop 3” czy „Starship Troopers”. Niestety kilka dni temu (8 listopada) minęło 17 lat od śmierci kompozytora. Soundtrack z „Robocopa” łączy w sobie elementy muzyki elektronicznej oraz symfonicznej. Jak sam kompozytor wspominał w wywiadach, chciał żeby muzyka towarzyszyła osobowości głównego bohatera. Kiedy był robotycznym tworem, towarzyszyła mu muzyka elektroniczna w tle. Ale kiedy zaczynała brać górę czynnik ludzki, wtedy w tle przygrywała muzyka symfoniczna. Pamiętne są złowieszcze dźwięki syntezatorów, kiedy na ekranie pojawia się robot ED-209, kiedy Robocop przy policyjnym komputerze dowiaduje się kim był wcześniej, albo w finale filmu kiedy Robocop/Murphy wchodzi do sali konferencyjnej OCP. Do dziś soundtrack z tego filmu przyprawia o ciarki i gęsią skórkę.

Na uwagę zasługuje także piosenka, którą słyszymy w nocnym klubie, kiedy Robocop aresztuje Nasha. Tym utworem jest „Show Me Your Spine” wykonywana przez zespół PTP (Programming the PsychoDrill). Kiedy pierwszy raz oglądałem „Robocopa” w połowie lat 90, to od razu piosenka ta wpadła mi w ucho. Już wtedy kawałek ten wydał mi się zbyt futurystycznie brzmiący jak na lata 80. A jak usłyszałem ją pierwszy raz w całości na YouTube, to zbierałem szczękę z podłogi. Żeby coś takiego nagrać w 1986. Na lata 80 brzmiało to zbyt futurystycznie, ale w latach 90 trendy w muzyce poszły w innym kierunku. Nawet nie wiem do jakiego gatunku ten utwór zakwalifikować. Na pewno jest to muzyka elektroniczna, ale taka... industrialna, psychodeliczna. Tę piosenkę chętnie bym usłyszał w takich grach komputerowych jak „Cyberpunk 2077” albo „Robocop: Rogue City”.

Jak na tamte czasy udźwiękowienie w filmie robiło ogromne wrażenie. Film zasłużenie zdobył Oscara za montaż dźwięku, szkoda że nie za samo udźwiękowienie. Fani filmu do dziś pewnie słyszą te charakterystyczne robotyczne ruchy protagonisty, czy też te charakterystyczne stukanie podczas chodzenia, albo dźwięk prasy hydraulicznej imitującej otwieranie schowka w nodze Robocopa na półautomatyczną Berettę. Swoją drogą, pierwotnie bronią Robocopa miał być ten desert eagle z sali konferencyjnej OCP z początku i końca filmu. Jak tu już jesteśmy, należy wspomnieć o charakterystycznych dźwiękach wydawanych przez EDa-209, miks ryków wydawanych przez lwy i głosu... producenta filmu obniżonego o 4 oktawy. Jak już jesteśmy przy głosie, należy wspomnieć o głosie samego Robocopa. Na początku jest taki bezuczuciowy, robotyczny i z takim charakterystycznym elektronicznym pogłosem. Ale w miarę jak do „glosu” dochodzi Murphy, to głos Robocopa zmienia się na ludzki, bez tego pogłosu i pełen emocji. Przykładem jest finałowa scena walki z Clarencem Boddickerem, kiedy Robocop krzyczy z bólu, krzyczy na ranną Anne Lewis i taki zmęczony i zrezygnowany mówi, że ją naprawią. Ta scena pokazuje, że Murphy wrócił. I tu powinien skończyć się ten film i nie powinny powstawać sequele.

Będziesz złym Mederfakerem

MV5BNGE2YzE5OTQtMzljOS00NzRmLTgxYTUtOTcwNWM5MDFiNWE3XkEyXkFqcGdeQXVyMTcwNTE1Ng@@._V1_.jpg

O zdjęciach nie będę się wymądrzał, bo się nie znam na tym. Pewnie „Na gałęzi” by rozebrał każdą scenę na czynniki pierwsze. Przede wszystkim film buduje napięcie i niepokój w widzu. Przykładem jest sekwencja prezentacji EDa-209 w sali konferencyjnej OCP i masakracja pana Kinney'a. Na początku towarzyszy niepokój, postem szok, a na końcu lekki uśmiech. W tej scenie kamera jest umiejscowiona nieco poniżej głowy Edka żeby pokazać jego potęgę. Ale w drugiej części filmu ten robot został pokazany w sposób komiczny. To samo zastosowano w pierwszych ujęciach z Robocopem. Kamera często jest ustawiona nisko, gdzie pokazuje Robocopa z niskiego kąta, niczym jakiegoś tytana. Bardzo rozpoznawalna jest około trzyminutowa sekwencja montaż Robocopa przedstawiona z perspektywy pierwszej osoby. Widzimy śmierć głównego bohatera, kilkusekundowe zaciemnienie obrazu i włączenie jakby ekranu telewizora. Wszystko obserwujmy z takim charakterystycznym poziomym przeplotem, a w dolnym rogu ekranu widzimy komendy startu systemu znane z MS-DOSa. Widzimy ładowanie pliku command.com, BIOSu i innych pierdół. Sama sekwencja prezentacji Robocopa jest przedstawiona z perspektywy pierwszej osoby. Tam w rogu ekranu widzimy telewizor i krótką migawkę wyglądu hełmu naszego bohatera. Podczas retrospekcji widzimy wspomnienia Alexa Murphy'ego widoczne z perspektywy pierwszej osoby. Jak pierwszy raz widziałem „Robocopa” to mnie to zaskoczyło. Przeważnie w filmach jest tak, kiedy głowy bohater coś wspomina, to cała sekwencja jest pokazana z perspektywy obserwatora, co zawsze irytowało mnie w filmach. A tutaj zastosowano perspektywę FPP. To był pierwszy film z taką perspektywą jaki widziałem. Drugim tworem filmowym jaki widziałem, to był serial „Cobra” z Michaelem Dudikoffem („Amerykanński Ninja”) i Jamesem Tolkanem (łysy dyrektor liceum z „Powrotu do przyszłości”). Tylko, że tam zastosowano niebieski filtr ekranu, jak dobrze pamiętam.

What's is this sh..
Sierżant Reed jak zawsze uśmiechnięty

116-Robert DoQui as Sgt. Mustache.png

Za chwilę mamy scenę jak OCP przybywa na były nowy posterunek policji Alexa Murphy'ego i widzimy przez przeszkloną ścianę sylwetkę Robocopa i słyszymy ten charakterystyczny dźwięk towarzyszący krokom. Kiedy kończy się szyba, jest przejście do części posterunku, gdzie miał Robocop swoje gniazdo. I tutaj masz bohater się odwraca do nas plecami. Następnie mamy dynamiczną scenę jak zaciekawieni policjanci biegną za tym czymś. Następnie widzimy już sylwetkę Robocopa, ale zasłoniętą przez metalowe karty klatki, by następnie mieć ujęcie z podłogi, gdzie widzimy dolną część stóp Robocopa i ustawianie tego krzesła. Mistrzostwo.

Efekty specjalne w „Robocopie” mogą dzisiaj wśród młodszej widowni przyprawiać uśmiech politowania, ale w 1986 roku nie istniała animacja komputerowa CGI, którą tak na wielką skalę rozpoczął „Terminator 2: Dzień Sądu” Jamesa Camerona z 1991 roku. Wszystko trzeba było robić ręcznie i metodami chałupniczymi. Dawno temu chyba na portalu Film.org był dział F/X, w którym opisywano kulisy powstawania filmów science-fiction z lat 70, 80 i 90. Wśród nich były też dwie części „Robocopa”. Szkoda, że to skasowali. W „Robocopie” wykorzystano między innymi animatroniczne kukły, technikę stop motion czyli animacji poklatkowej w przypadku EDa-209 i technikę projekcji wstecznej na blue screenie, którą wykorzystano w scenach z EDem-209, zwłaszcza w scenie pokazu robota jak ten pokazany z tyłu idzie w kierunku zarządu OCP. Tę samą technikę wykorzystano w „Terminatorze” z 1984 roku podczas sceny walk z maszynami w roku 2029.

Dick Jones i ED-209

maxresdefault (4).jpg

Ciekawostką jest to, że na potrzeby filmu zbudowano dwa modele EDa-209, nad którymi pracowano około 4 miesiące. Pierwszy był miniaturowy mierzący około 20 cm. I to jego użyto w scenie jak idzie w kierunku zarządu OCP czy jak podczas komicznej sceny próbuje zejść po schodach. Dla potrzeb tej sceny zbudowano także miniaturowy model klatki schodowej. Drugi model to był maturalnej wielkości mierzący nieco ponad 2 metry i ważący około 130 kg. Techniki animacji poklatkowej chyba nie trzeba omawiać. Po prostu ludzie od efektów specjalnych minimalnie zmieniali położenie filmowanego obiektu, żeby dać wrażenie jego ruchu. To jest bardzo żmudna i czasochłonna metoda. Teraz by CGI załatwiło problem.

A Kinney naj... tańczył na stole

MV5BODA3MjZkNzQtYjRmNi00NjIxLTk0NmUtOTE0NWRhMWQ2NTA1XkEyXkFqcGdeQXVyOTUxMzY0Njg@._V1_.jpg

Kinney001.jpg

Jak już jesteśmy przy EDzie-209, to warto wspomnieć o niesławnej scenie jak robi z Pana Kinney'a sito. Tę scenę podobno powtarzano przez 3 dni z rzędu (współczuję gościowi), bo pierwszy efekt nie za bardzo podobał się Paulowi Verhoevenowi. Na ciele tego gościa umieszczano ponad 200 ładunków wybuchowych ze sztuczną krwią. A trzeba przyznać, że te eksplozje były bolesne. I weź to powtarzaj przez 3 dni. A jak wiadomo, część tej sekwencji wycięto z filmu i zostawiono ją w wersji reżyserskiej. Po YouTube krążą outtake'i z kręcenia tej sceny zarejestrowane kamerą spoza planu. Podobno na poczet tej sceny zrobili też replikę sali konferencyjnej. Współczuję montażystom, bo musieli poskładać tę sekwencję z różnych sesji nagraniowych.

Tworzenie topiącego się Emila

bscene52 (1).jpg

Film naprawdę jest brutalny, ale pamiętam, że za dzieciaka najbardziej utkwiła mi w pamięci scena pod koniec filmu, jak Emil Antonovsky grany przez Paula McCrane'a wjeżdża furgonetką w zbiornik z odpadami toksycznymi czy jakimś kwasem i zaczyna się żywcem rozpuszczać. Czytałem, że efekt rozpuszczającego się gościa osiągnięto makeupem oraz lateksowymi częściami kostiumu. Trzeba przyznać, że w filmie pokazano trzy fazy rozpuszczania się ciała Emila Antonovsky'ego. Sam aktor wspominał w jednym z wywiadów, że średnio spędzali na robieniu makeupu około 10 godzin. Przerąbane. W ostatniej fazie rozpuszczania, zanim go rozjechał samochód, to podobno miał na sobie całkowicie lateksowy kostium. Tuż przed uderzeniem samochodu podstawiono kukłę udającą Emila. Ta sama kukła udawała Robocopa w scenie, kiedy Nash spuścił złom z elektromagnesu na tytułowego bohatera.

Kukła udająca Murphy'ego

deathmurphy6.jpg

MV5BOWY3YjQwOTUtODI0Ni00OGQ3LTlmZjYtODE3M2RlNzBkYThiXkEyXkFqcGdeQXVyOTUxMzY0Njg@._V1_.jpg

Jak jesteśmy przy kukłach, to jedna udawała Alexa Murphy'ego podczas niesławnej sceny egzekucji, inna udawała Slendermana wypadającego z okna, a inna Nasha wysadzanego w powietrze przez Anne Lewis z działka Cobra. Aktor, który grał Nasha, wspominał, że do dziś na pamiątkę trzyma w domu strzępki tej kukły.

Jako, że wtedy nie było rozwiniętej CGI, to w scenie walki EDa-209 z Robocepem widać jak rakieta wystrzelona przez EDa-209 jest ciągnięta na sznurku lub na żyłce. Podobnie jak cysterna tuż przed wybuchem w „Terminatorze” z 1984 roku. Jak się przypatrzeć, to widać to gołym okiem.

Budynek OCP w filmie i w rzeczywistości

Screenshot (1051).png

Inną sprawą są tła. Nie wiem czy wiecie, ale za parter budynku OCP służył... ratusz miejski w Dallas. Albo jakiś inny budynek administracyjny. Są sceny pokazujące jak Robocop podjeżdża radiowozem pod ten budynek. W rzeczywistości nie jest on tak wysoki jak w filmie i resztę... domalował artysta. W dzisiejszych czasach wystarczyłoby zrobić CGI, a wtedy artysta musiał się natrudzić. Nie pamiętam teraz nazwiska tego gościa, ale czapki z głów. To samo się tyczy sceny pokazującej jak jadą windy wewnątrz budynku OCP czy widok komisariatu Metro West. W rzeczywistości był to budynek po zamkniętym liceum, a w tyle były domalowane budynki.


Podsumowanie

To nie facet, to maszyna

59008e84af06bebd188c.webp

Jak pisałem na początku, dla mnie osobiście i subiektywnie „Robocop” to jest arcydzieło i film ten zasługuje na ocenę 10/10 i na pewno jest u mnie w topce wszech czasów. Ale bardziej obiektywnie, wręcz „ludologicznie”, czy ten film jest aż tak dobry, wręcz idealny? Do ideału, arcydzieła światowej kinematografii trochę brakuje, ale naprawdę jest to bardzo dobry film. Młodszego widza raczej nie przyciągnie i może uznać ten film za gówno, zwłaszcza przez archaiczne dzisiaj efekty specjalne. Wtedy jeszcze nie istniało CGI (pierwszym wielkim filmem korzystającym z grafiki komputerowej był „Terminator 2” z 1991 roku. Wtedy jeszcze korzystano z technologii stop motion, czyli animacji poklatkowej EDa-209, czy tego dinozaura z reklamy samochodu, czy sceny spadającego Dicka Jonesa z długimi ramionami (dziś z tej sceny ludzie szydzą na całego) z budynku OCP. Tych efektów używano jeszcze w 1990 roku choćby w „Pamięci absolutnej” czy w „Robocopie 2”. Młodszego widza te efekty specjalne mogą odrzucić, ale wtedy taka była technologia.

Według mnie jedyny minus „Robocopa” jest taki, że ten film jest... za krótki (102 minuty, 103 w wersji reżyserskiej) i szybko się kończy. Spokojnie mógłby potrwać ze dwie godziny, albo nawet dwie i pół. Ale na szczęście nie ma tutaj rozciąganego w nieskończoność nawiązania akcji. Tutaj jest szybko i bez zbędnego pieprzenia. Wiem, że z filmu nie wyrzucono zbyt wielu scen. Wyrzucono z filmu dłuższą wersję sceny konferencji prasowej Boba Mortona i Johnsona, czy krótką scenę wywiadu dziennikarzy z Robocepem, którą później wykorzystano w teaserze filmu. Na końcu filmu był jeszcze przerywnik wiadomości i wywiad z ranną Anne Lewis leżącą w szpitalu, ale zdecydowano się ją wyrzucić z filmu, gdyż twórcom lepsza wydała się scena z uśmiechającym się Murphym. Naprawdę to był świetny wybór na koniec filmu. Ale z chęcią bym obejrzał scenę jak Robocop „rozmawia” z Nashem wyciągniętym za włosy z dyskoteki. Pewnie Robocop chciałby zabawić się w złego policjanta, ale dyrektywy (przynajmniej na początku) mu na to nie pozwalały. W zasadzie to jest mój jedyny zarzut do tego filmu, mógłby być trochę dłuższy.

Drugi minus to już jest z mojej winy, czynnik ludzki nawalił. Jak kiedyś pisałem, filmy staram się oglądać bez emocji. Kiedyś filmy nie robiły na mnie wrażenia, musiałby to być naprawdę mocny film żeby zrobić na mnie wrażenie. Żebym się rozpłakał nie było szans. Teraz na starość zrobiłem się bardziej sentymentalny. Ale „Robocopa” nie mogę obejrzeć, żeby łezka się nie zakręciła w oku pod koniec. Stary chłop, 40 lat i ryczy, że inny 40 letni chłop dostał drugą szansę na życie... ale co to za życie.

Harry Callahan wrócił do miasta
Może i maszyna, ale z ludzkim mózgiem i twarzą...dosłownie

robocop_1987_16.png

W samo południe
W dupie mam dyrektywy

RoboCop_021.jpg


Źródła, których korzystałem:

Wiedza własna
Własne zdjęcia
https://m.imdb.com/title/tt0093870/
https://robocop.fandom.com/wiki/RoboCop_Wiki
https://en.m.wikipedia.org/wiki/RoboCop
https://www.robocoparchive.com/archive/movie-robocop1.htm
https://m.imdb.com/name/nm0000448/?ref_=nm_mv_desc
https://m.imdb.com/title/tt0088247/?ref_=nm_mv_desc
https://www.thennowmovielocations.com/2019/05/robocop-1987.html?m=1



0
0
0.000
0 comments